Tołpa, Planet of Nature - szampon regenerujący

Kosmetyki firmy Tołpa budzą we mnie skrajne emocje. Nigdy nie są obojętne. Niektóre uwielbiam, a niektórych nie cierpię. Jakiś czas temu pisałam, ze bardzo lubię maskę do włosów, tym razem przedstawię jej brata, szampon regenerujący do włosów suchych i zniszczonych.

Opakowanie
Prosta buteleczka z łatwym zamknięciem "open-close". Wystarczy małe kliknięcie i możemy wydobyć kosmetyk. Bardzo podoba mi się desing opakowań kosmetyków Tołpa. Jest prosty, kolorowy i przyjazny oczom. Wygląda bardzo naturalnie. Z opakowania bez problemu wydobywamy dokładnie tyle kosmetyku ile chcemy. Nie ma problemów z rozlewaniem ani też dostaniem się niechcianej wody do środka.

Zapach
Zapach jest ziołowy, średnio intensywny, całkiem przyjemny. Nie utrzymuje się długo na włosach.


Konsystencja
Szampon jest bardzo leisty. Lubi uciekać przez palce. W mojej opinii jest bardzo niewydajny, bo trzeba go dość sporo użyć aby w ogóle się pienił.

Działanie
Początkowo byłam bardzo zadowolona z tego szamponu. Włosy były lśniące i odżywione. Jednak taki efekt był tylko przez chwilę. Później moje włosy ten blask straciły, stały się sztywne i matowe. Zaobserwowałam też, że szampon ma tendencję do plątania włosów, konieczne jest późniejsze użycie odżywki jeśli chcemy wyglądać jak ludzie. Szampon ten ma dość mocny skład jednak w "zachowaniu na włosach" porównałabym go do Babydreama. Włosy po nim są tak samo tępe i skrzypią. Zużyję go do końca (ze względu na SLS używam go tylko do gruntownego mycia średnio raz na dwa-trzy tygodnie) ale ponownie nie kupię. Zwyczajnie się nie opłaca.

Producent obiecuje nam naturalny skład. Może i szampon nie ma alergenów czy barwników, jednak zawiera parabeny. Uważam, że w kosmetykach które kreują swój wizerunek na naturalne zwyczajnie nie powinno ich być.

Cena: ok. 20 zł

Dostępność
Większość drogerii i hipermarketów.