Odżywką antyoksydacyjną do włosów Alberto Balsam z ekstraktami z borówki i żeńszenia. Na odżywkę tę trafiłam całkiem przypadkiem w Tesco. Jej skład nie zafascynował mnie, jednak postanowiłam jej dać szansę. I chyba całkiem słusznie, bo moje włosy ją polubiły.
Odżywka jest gęsta i treściwa, bardzo dobrze rozprowadza się na włosach. Nie musimy jej trzymać długo, dłużej niż 5 minut uważam, za wręcz nie wskazane (producent mówi o 1-2). Odżywka ładnie pachnie, jednak z pewnością nie jest to naturalny zapach, czuć w nim chemię jednak ona tutaj nie przeszkadza.
Kolor zawartości jest identyczny jak butelki. Takie rozbielone jagódki.
I mamy skład. Znajdziemy tu wprawdzie dwa sylikony, jednak należą one do grupy lekkich, lotnych sylikonów, które nie tworzą warstwy okluzyjnej. Ich zadaniem jest ułatwienie aplikacji. Znajdziemy tu też jeden składnik pochodzenia roślinnego, który ma udawać sylikon. Co tutaj odpowiada za właściwości antyoksydacyjne nie wiem. Czy odżywka takie działanie wykazuje też nie wiem, pewnie musiałabym przez kilka lat używać tylko i wyłącznie jej.
Odżywkę zamknięto w wygodnej buteleczce. Dozownik podaje odpowiednią ilość kosmetyku, a jeśli nam to za mało zawsze możemy nacisnąć jeszcze raz. Buteleczka jest dość miękka i wygodnie się nią manewruje. Wydaje mi się jednak, że na koniec będzie trzeba ją rozciąć aby wydobyć resztki.
Teraz najważniejsze: działanie. Odżywka na tym polu spisuje się świetnie. Począwszy od chwili nałożenia doskonale ułatwia grzebieniowi pracę - sunie on po włosach z łatwością i nie ma problemów z ich rozczesaniem. Po wysuszeniu włosy pozostają miękkie i bardzo fajnie dociążone (ale nie przeciążone). Właściwie stosowanie odżywki bez spłukiwania już nie jest konieczne, jak miałam w przypadku innych d/sów. W skrócie: polubiliśmy się.
Odżywkę można kupić w Tesco w cenie około 7 zł za 400 ml.
Znacie kosmetyki Alberto Balsam? Polecacie któreś?