Cześć,
Nie należę do osób, które mogą się pochwalić naturalnie śniadą cerą, zaobserwować u mnie można raczej słowiańską bladź. Dodatkowo nie jestem fanką opalania się. Nie potrafię długo wyleżeć na słońcu. Po samoopalacze też rzadko sięgałam głównie z powodu zapachu jaki towarzyszy ich używaniu. Nie lubię go i to bardzo. Dlatego też ogromnie ucieszyłam się gdy w moje ręce trafił balsam samoopalający Vita Liberata w odcieniu Medium. Czy spełnił moje oczekiwania?
Balsam dotarł do mnie wraz ze specjalną rękawicą do jego aplikacji. Nie jest to jednak zestaw, oba produkty można kupić osobno, bo rękawicy można a nawet należy używać także do aplikacji innych produktów Vita Liberata. Jej zaletą jest to, że ułatwia równomierną aplikację oraz chroni nasze dłonie i paznokcie przed przebarwieniami. Bo przecież zależy nam na równomiernej aplikacji. Rękawicę można prać po każdym użyciu i jest wielokrotnego użytku.
Samoopalający balsam został zamknięty w smukłej, wysokiej buteleczce z bardzo wygodnym aplikatorem. Pompka nie zacina się i dozuje precyzyjnie na rękawice odpowiednią ilość balsamu. Raczej mniejszą niż większą - nie boję się, że przedobrzę i wydobędę za dużo. Całość była zamknięta w kartoniku zabezpieczającym w którym znajdowała się także ulotka mówiąca jak należy balsam stosować. Pojemność to 150 ml, która należy zużyć w przeciągu 6 miesięcy od otwarcia. Balsam dotarł do mnie chwile przed wyjazdem do Włoch, jednak pierwszy raz użyłam go początkiem czerwca. Oznacza to, że ładną opalenizną będę mogła się cieszyć aż do pierwszego śniegu. Oczywiście jeśli okaże się na tyle wydajny, bo ciężko stwierdzić jak szybko ubywa zawartość:)
Konsystencja jest dość gęsta, jednak bezproblemowa w rozprowadzaniu. Producent twierdzi, że balsam jest bez zapachowy i po jego aplikacji nie ma charakterystycznego smrodka który towarzyszy innym samoopalaczom. Nie do końca się z tym zgodę, smrodek lekki jest, jednak nie jest tak intensywny jak to było w przypadku innych produktów. Trochę go czuję, ale aż tak bardzo mi nie przeszkadza.
Działanie (zgodnie z nazwą) jest fenomenalne. Jestem bardzo zadowolona z tego co potrafi wyczarować ten balsam. Skóra jest ładnie zabrązowiona bezpośrednio po aplikacji i nie jest to taka sztuczna, solaryjna pomarańczka. Pierwszy raz użyłam balsamu jedynie na nogi, aby wyrównać koloryt wraz z powakacyjną opalenizną rok. 2 godziny po aplikacji odwiedziłam mamę, była bardzo zaskoczona jak ładnie opaliłam się we Włoszech. Ale jeszcze większym zaskoczeniem było to jak powiedziałam, że to nie działanie włoskiego słońca a samoopalacza. Poniżej widzicie lewą rękę posmarowaną jeden raz balsamem, prawa pozostała "naturalna".
Balsam należy stosować na oczyszczoną peelingiem skórę bez wcześniejszego nawilżania. Za pierwszym razem popełniłam mały błąd bo użyłam peelingu który trochę natłuszcza skórę. Aplikacja nie była tak łatwa jak kolejnym razem, kiedy użyłam zwykłego zdzieraka. I takie wam polecam. Niewielką ilość wyciskam na rękawicę i masuję ciało okrężnymi ruchami. Miejsce przy miejscu. Trzeba to robić dość sprawnie bo balsam szybko zasycha. Sprawia to, że nie pojawiają się zacieki lub jest ich bardzo mało. Jednak są one całkowicie niegroźne i widoczne do pierwszego mycia. Przy pierwszym prysznicu spłynęła ze mnie lekko brązowa woda. Nie znaczy to, że opalenizna się zmyła. Tak się nie stało. Pozostał ładny, delikatny i jednolity brązowy kolor. Kolejna zaletą balsamu jest to, ze nie brudzi ubrań. Już 2 minuty po aplikacji można założyć białą koszulkę bez obaw o plamy. A nawet gdyby coś się zabrudziło to wszystko ładnie schodzi - niestety dotknęłam koszulką dozownika i zrobiła się plamka, ale po zwykłym praniu w 30 stopniach, po plamie nie ma już śladu. Ja zwykle smaruję się na noc, rano biorę prysznic. Dwie aplikacje w ciągu 12h pozwolily mi nabyć zadowalający mnie odcień, teraz smaruję się już tylko raz w tygodniu. Balsam jest bardzo delikatny dla skóry. Nie zaobserwowałam żadnych podrażnień, uczuleń czy szczypania po aplikacji. Nawet gdy odbywała się ona zaraz po depilacji.. Nie wysusza skóry, a raczej lekko ją nawilża. Można stosować też na twarz, ja zastosowałam raz, mieszając ją z kremem do twarzy aby nie uzyskać zbyt mocnego efektu od razu.
Polecam więc produkty Vita Liberata każdemu kto marzy i ładnej opaleniźnie, ale nie lubi wystawiać się na słońce. Opalenizna jest dużo lepsza niż solaryjna. Balsam można kupić jedynie w perfumeriach Sephora w cenie 169 zł za 150 ml. Może się to wydawać dużo, jednak jeśli popatrzymy na to w sposób, że ładną opalenizną możemy się cieszyć kilka miesięcy, kwota nie wydaje się już być tak astronomiczna.
Vita Liberata
Vita Liberata, phenomenal, balsam bronzujący
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
moja mama ostatnio zaczęła coś wspominać, że przydałby się jej jakiś samoopalacz lub inny brązujący kosmetyk, muszę jej podpowiedzieć o tym tutaj :)
OdpowiedzUsuńmoja mama byłaby zachwycona, ja nie używam taki kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńTo wspaniały produkt :)
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńNaczytałam się o nim dużo dobrego :)
OdpowiedzUsuńCiągle widzę recenzje tego samoopalacza i coraz bardziej przychylnie na niego patrzę mimo ceny :P
OdpowiedzUsuńEfekt jest naprawde świetny!!!!
OdpowiedzUsuńDużo dobrego słyszałam o tym produkcie i muszę przyznać, że efekt, który daje jest naprawdę bardzo fajny. :)
OdpowiedzUsuńDaje piękny, naturalny efekt! wow!
OdpowiedzUsuńDaje piękny, naturalny efekt! wow!
OdpowiedzUsuńJa muszę go zakupić :-) mnie również przeszkadza zapach zwykłych samoopalaczy, poza tym wszystkie bez wyjątku robią mi smugi :( ja chyba po prostu nie umiem ich nakładać. Słoneczko odpada, ze względu na powrót uczulenia na słońce, więc pozostaje mi uśmiechnąć się do mojego portfela i zainwestować w piękną opaleniznę tego lata :-)
OdpowiedzUsuńKupiłam siostrze wersję podróżną i pozwoliłam sobie wypróbować na małym skrawku skóry. Jestem zachwycona i na pewno sprawię sobie własny egzemplarz!
OdpowiedzUsuńMam od nich piankę, jest świetna :)
OdpowiedzUsuńTyle czytam o tej firmie i tym produkcie pozytywnych recenzji, że muszę w końcu sama wypróbować :)
OdpowiedzUsuńPrzydałby się taki balsam na wakacje :)
OdpowiedzUsuńDla mnie, jako totalnego bladziocha taki samoopalacz byłby bardzo przydatny! Jak zobaczyłam ten mocno brązowy kolor kremu, byłam pewna, że tylko barwi skórę i zmywa się od razu. Jak widać jest w tym trochę prawdy, bo mówisz, że spływała z Ciebie brązowa woda, troszkę szkoda, bo pewnie efekt znika bardzo szybko. Ale i tak bym go wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńPo jednorazowej aplikacji utrzymuje się tak kolo 5 dni. Po posmarowaniu się dwa razy jest lepsza trwałość i co tydzień się smaruje
Usuńsuper kosmetyk, nigdy nie miałam tak pięknej opalenizny w tak krótkim czasie, polecam
OdpowiedzUsuńmam pianką i jest porządna :)
OdpowiedzUsuńCzytałam o nim już wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy nie używam tego rodzaju kosmetyków :) a zdjęcia super, z wyobraźnią :D
OdpowiedzUsuńŁadny efekt :] Wolę jednak naturalny ale ten mi odpowiada :]
OdpowiedzUsuńMiałam piankę i byłam zadowolona :)
OdpowiedzUsuńfajny efekt, własnie czekam na niego:)
OdpowiedzUsuńJest dobry bez dwóch zdań :)
OdpowiedzUsuńDla mnie biednego studenta taka cena jest jednak dość wysoka ;)) ale może kiedyś będę mogła sobie na niego pozowlić ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kilka recenzji o tym produkcie. Ciekawy produkt, plus że działa i opalenizna nie wygląda sztucznie ;))
OdpowiedzUsuńuzyskałaś na prawdę fajny efekt opalenizny ;) bardzo naturalny
OdpowiedzUsuńProdukty Vita Liberata to chyba najlepsze samoopalające jakie znam.
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt. :)
OdpowiedzUsuńAle daje piękny efekt. Ja jakoś nie mam przekonani do balsamów brązujących. Mimo to chyba jednak na któryś muszę się skusić bo w słońcu mój odcień skóry mógł by co poniektórych oślepić:P
OdpowiedzUsuńSłyszałam o nim wiele dobrego :)
OdpowiedzUsuńto coś dla mnie!
OdpowiedzUsuńwiele dobrego o nim czytałam :)
OdpowiedzUsuńKiedyś dosłownie nie mogłam żyć bez opalenizny i moja blada skóra wydawała mi się bardzo przeciętna. Teraz mogę się wcale nie opalać, bo tego najzwyczajniej nie potrzebuję. Myślę, że ten produkt to dla mnie świetna alternatywa, a dodatkowo efekt jest bardzo naturalny i nieprzesadzony. Ja jestem za:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czym one się różnią, ale zauważyłam, że one się różnie nazywają mój to chyba był mus, Twój to balsam a gdzieś jeszcze widziałam piankę, a opakowania wyglądają chyba tak samo. Właściwie zgadzam się ze wszystkim co napisałaś, u mnie tylko jest taki problem, że wystarczą dwie trzy kąpiele czyli tak naprawdę dni i po opaleniźnie ani śladu. Zastanawiam się czy to może kwestia tego, że np balsam jest bardziej trwały niż mus czy ja po prostu jestem taka odporna na te produkty brązujące. :D Oprócz tego to wszystko tak jak u mnie, smrodek jest ale lekko wyczuwalny, w ogóle nie brudzi ubrań, a efekt brązowej skóry jest praktycznie natychmiastowy :)
OdpowiedzUsuńEfekt jest fantastyczny i to jak;)
OdpowiedzUsuńJa wolę być blada, aczkolwiek o tej marce słyszałam sporo dobrego :)
OdpowiedzUsuńtez bym chciala:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę ładny efekt :) Ja jakoś nie przepadam za balsamami brązującymi więc raczej u mnie nie zagości :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam same dobre opinie, przydałby mi się bo jestem totalnym bladziochem :P
OdpowiedzUsuńsłyszałam o nim same dobre opinie:)
OdpowiedzUsuńsłyszałam same dobre opinie o nim:)
OdpowiedzUsuńNie stosuję takich produktów, ale jak już to bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńdziewczyny pisza i pisza o tym kosmetyki same pozytywy, a więc on chyba faktycznie jest fajny ;D
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej marce pierwszy raz rok temu, ale chyba dopiero wchodzili na rynek i miałam obawy co do zakupu ich produktów. W sumie 170 zł to mnóstwo pieniędzy. Dla mnie tego typu kosmetyki są wybawieniem, ponieważ nie lubię się opalać.
OdpowiedzUsuń