Dziś jednak nie o tym. Dziś o kosmetyku bez którego żadna z nas nie wyobraża sobie życia a już szczególnie lata. Mowa o szamponie.
Tym razem jest do dobrze znana Alterra - szampon z morelą i pszenicą. Właśnie ten szampon wylądował dziś w mojej nowej szafce w pracy. W biurze mamy mikroszatnię bez prysznica, więc byłam na tyle sprytna, że załatwiłam sobie szafkę w szatni przy produkcji. I to był strzał w dziesiątką, po kilku godzinach w saunie (ha, w końcu nie muszę chodzić na ofuro) dobrze jest wziąć prysznic. Ale przejdźmy do rzeczy...
Producent obiecuje nam szampon który poprawi kondycję włosów pozbawionych blasku i łamliwych. Nie łudźmy się, żaden szampon nie będzie miał działania odżywki czy maski. Ten szampon cudów na głowie nie czyni, jednak też i wyrządzanie szkód jest mu obce. Szampon dobrze myje włosy i właściwie na tym można by skończyć recenzowanie. Przesuszenia nie zauważyłam, łupieżu też nie.
Szampon zamknięty jest w wygodnej buteleczce. Otwarcie jest solidne, nie musimy bać się wylania kosmetyku. Jest ono jednak na tyle łatwe w obsłudze, że nie jest straszne też naszym paznokciom. Opakowanie jest estetyczne i zachęcające do zakupu. Nie jest kiczowate ani wymyślne. Proste, ładne, odpowiednie dla szamponu. Buteleczka jest dość miękka a otwór odpowiedniej wielkości dzięki czemu dozowanie jest proste i przyjemne.
Szampon pachnie bardzo przyjemnie. Początkowo wydaje nam się, że jest to morela, jednak po spienieniu się na włosach wyraźnie czuć pszenicę. Konsystencja także jest w porządku, lekko gęsta dzięki czemu nie przelewa się przez palce. Dużą zaletą także jest skład. Głównym składnikiem myjącym jest delikatne lauryl glucoside a nie SCS jak w przypadku pozostałych szamponów Alterry. Ogromnym plusem jest także brak parabenów czy też sylikonów.
Szampon można kupić chyba w każdym Rossmannie, regularna cena to niecałe 10 zł, jednak często jest na promocji za bodajże 6,99 zł.
Lubicie szampony Alterry? Który jest waszym ulubionym?