Wybrałam wersję niebieską, najbardziej kojarzyła mi się z wodą. Dostępna jest także różowa i czarna. Zwykłą Tangle Teezer także posiadam, jednak nie ma co ukrywać, dużo częściej sięgam po tę wersję wodną. Jest solidniej wykonana, plastik wydaje się być trwalszy i solidniejszy. Jest wygodnie wyprofilowana, w środku pusta, dzięki czemu śmiało można ją stosować pod prysznicem bez obawy, że nabierze wody. Kolejną zaletą jest to, że stawiamy ją pionowo. Dzięki temu płaszczyzna na której jest włosie mniej się kurzy.
Przy pierwszym użyciu niezbyt polubiłam się z tą szczotką. Miałam wrażenie, że ciągnie włosy i dużo ich straciłam. Drugi raz na szczęście był dużo lepszy. Musiałam po prostu nabrać nieco więcej wprawy. Po kilku miesiącach użytkowania nie wyobrażam sobie powrotu do grzebienia. Rozczesywanie włosów stało się dużo łatwiejsze i szybsze. W dodatku szczotka rozprowadza po włosach odżywkę dużo dokładniej niż grzebień. Jestem bardzo zadowolona!
W porównaniu do zwykłej szczotki TT wadą wersji Aqua Splash mogą być rozmiary. Szczotka nie jest już tak kompaktowa. Mimo, że jest świetnym zamiennikiem wersji zwykłej, wszystkie właściwości związane z czesaniem na sucho pozostają niezmienione, to nie nadaję się do torebki. Jeśli jednak macie zamiar (tak jak ja) używać szczotki tylko i wyłącznie w domu to wystarczy, że kupicie wersję Aqua Splash.
Tangle Teezer Aqua Splash nie widziałam nigdzie stacjonarnie, ale przyznam się, że nie specjalnie jej szukałam. Swoją zamówiłam w sklepie iperfumy.pl gdzie kosztuje około 36zł. Mam ochotę jeszcze na wersję do włosów cienkich i kręconych, więc wypatruję kiedy będzie dostępna!